Brak krwi coraz poważniejszym problemem dla szpitali. Co roku w Polsce wykonuje się ok. 1,7 mln transfuzji
W Polsce każdego roku wykonuje się ok. 1,7 mln transfuzji krwi. Nie można pozyskać jej sztucznie ani wyprodukować w laboratorium, można ją pobrać tylko od dawców. W Polsce ich liczba oscyluje wokół 600 tys. i z każdym rokiem nieznacznie spada. Dodatkowy problem to wzrost liczby potencjalnych dawców, którzy nie zostają zakwalifikowani do oddania krwi, np. z powodu nieprawidłowego stężenia hemoglobiny albo restrykcyjnych procedur. Tymczasem zapotrzebowanie na krew skokowo rośnie, zwłaszcza w takich dziedzinach jak transplantologia, onkologia czy hematologia. Szacuje się, że maksymalnie do 2025 roku wzrost zapotrzebowania na krew będzie już ponaddwukrotny.
– Już podczas pierwszej fali pandemii bardzo widoczny był spadek liczby donacji krwi, który oscylował w granicach około 50 proc. To mocno przełożyło się na funkcjonowanie szpitali w zakresie jednego z najistotniejszych źródeł przychodu, czyli operacji i planowych zabiegów, które w tym okresie – ze względu na ograniczony dostęp do jednostek krwi – musiały być przesunięte – mówi agencji Newseria Biznes Jarosław Kaim, członek zarządu AIDA Diagnostics.
Według danych resortu zdrowia w Polsce każdego roku wykonuje się ok. 1,7 mln transfuzji krwi. Postęp medycyny, nowoczesne metody leczenia i przeprowadzania skomplikowanych zabiegów powodują, że zapotrzebowanie na krew systematycznie rośnie. Dotyczy to zwłaszcza takich dziedzin jak transplantologia, onkologia, hematologia i chirurgia sercowo-naczyniowa – wynika z ubiegłorocznej aktualizacji programu Ministerstwa Zdrowia „Zapewnienie samowystarczalności RP w krew i jej składniki na lata 2015–2020”.
– Generalnie w Polsce pozyskuje się ok. 1,5 mln jednostek krwi rocznie, a szpitali mamy około tysiąca. Średnio mamy więc około 1,5 tys. jednostek na placówkę. Jednak nie każdy szpital realnie przetacza krew. Są jednostki, które przetaczają ok. 25 tys. jednostek rocznie, ale są też takie, które mają tych przetoczeń na poziomie kilkuset jednostek – mówi członek zarządu AIDA Diagnostics.
W Polsce działa obecnie 21 regionalnych centrów krwiodawstwa (RCK), w których krew może oddać każda zdrowa osoba w wieku 18–65 lat. Według danych GUS w 2017 roku liczba krwiodawców wyniosła dokładnie 612,8 tys. osób. Aktualnie liczba dawców wciąż oscyluje wokół 600 tys., ale z każdym rokiem nieznacznie spada.
– Brak krwi jest bardzo dużym problemem i to w skali ogólnoświatowej. Dane dostarczane regularnie przez WHO pokazują, że problem będzie się jeszcze pogłębiał. W Europie przetoczenia krwi mają miejsce głównie w grupie wiekowej powyżej 65. roku życia, to jest ok. 75 proc. przypadków. WHO szacuje, że w ciągu kolejnych 20–25 lat liczebność tej grupy wiekowej się podwoi. Jeżeli dodamy do tego fakt, że ta sama grupa wiekowa w pewnym momencie przestaje mieć możliwość oddawania krwi, to uwypukla się duży problem, bo z jednej strony zapotrzebowanie na krew rośnie ponad dwukrotnie, z drugiej – spada liczba donacji – mówi Jarosław Kaim.
Ministerstwo Zdrowia też zwraca uwagę, że wraz ze starzeniem się społeczeństwa maleje liczba osób zdolnych do oddania krwi. Ponadto określone standardy postępowania z dawcami i zaostrzenie kryteriów ich kwalifikacji powodują, że nierzadko – mimo dużej liczby osób zgłaszających się do oddania krwi – tylko część z nich może zostać dawcami.
Coraz większym problemem jest też wzrost liczby potencjalnych dawców, którzy nie zostają zakwalifikowani do oddania krwi z powodu nieprawidłowego stężenia hemoglobiny. Według ministerialnych danych dotyczy to około 10 proc. przypadków. Inną przyczyną niedoborów jest nierównomierny rozkład poszczególnych grup krwi w populacji. Przykładowo grupę AB Rh- ma jedynie ok. 1 proc. społeczeństwa, a A Rh+ – co trzeci Polak.
Ekspert AIDA Diagnostics wskazuje, że bolączką polskiego systemu krwiodawstwa jest też brak centralnego systemu, który wspierałby szpitale i banki krwi w szacowaniu zapotrzebowania i zamawianiu odpowiedniej ilości krwi.
– Dzisiaj system działa tak, że RCK prowadzą kampanie, które mają za zadanie pozyskać dawców krwi. Kiedy taka kampania jest organizowana, faktycznie dawcy się pojawiają i dostarczają krew. Następnie zapotrzebowanie jest realizowane zgodnie z informacjami, jakie wystosuje bank krwi. Mocno zauważalny jest jednak brak systemu, który wspierałby banki krwi w podejmowaniu decyzji odnośnie do tego, ile tej krwi realnie zamawiać. One opierają się głównie na doświadczonych pracownikach, którzy znają specyfikę placówki, wiedzą, jak pracują lekarze, i na tej podstawie podejmują decyzje. Natomiast biorąc pod uwagę technologię, sztuczną inteligencję, która jest w stanie analizować bardzo duże zakresy danych, rynek jest dziś w stanie dostarczyć narzędzie do analizowania na bieżąco sytuacji danego szpitala – wyjaśnia Jarosław Kaim.
Jak wskazuje, technologia może też wspierać regionalne centra krwiodawstwa i system oddawania krwi, który dziś jest mocno nieskoordynowany.
– Brakuje systemu, kalendarza, w którym dawca mógłby sobie wybrać z listy godzinę, zapisać się na określony termin, przyjść i tę krew oddać. Dzisiaj tego nie ma, co powoduje, że pojawiają się czasami kolejki na konkretną godzinę, więc ludzie są odsyłani, a kilka godzin później dawców zaczyna już brakować. Odpowiedni system i współpraca z dawcami jest czymś, co mogłoby ten proces usprawnić – mówi członek zarządu AIDA Diagnostics.
Opracowany przez AIDA Diagnostics system wykorzystuje mechanizmy sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego, pozwalając zarządzać zasobami krwi oraz ich przetwarzaniem. System wspiera też decyzje medyków w zakresie tego, kiedy konieczna jest transfuzja czy ile krwi należy zużyć dla każdego pacjenta.
Od dawcy krwi można jednorazowo pobrać jej około 450 ml (jedna jednostka). Szacuje się, że taka ilość pozwala uratować nawet trzy osoby. Jednak w przypadku skomplikowanych operacji zużywa się jej czasem nawet kilka litrów. Dlatego zapotrzebowanie na krew nie zawsze jest współmierne z liczbą dawców i oddawaną przez nich krwią.
Stacjom krwiodawstwa w całej Polsce brakuje jej zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Jak wskazuje resort zdrowia, wynika to m.in. z faktu, że krwiodawcy często przebywają wtedy na urlopach, nie ma też możliwości zorganizowania akcji pobierania krwi w szkołach i na uczelniach, a w związku z wakacyjnymi wyjazdami rośnie liczba wypadków komunikacyjnych. To powoduje, że niejednokrotnie dochodzi do ograniczania wydawania krwi na potrzeby planowanych zabiegów operacyjnych.
– Patrząc na ten problem w skali globalnej, widać, że w każdym obszarze jest jeszcze dużo pracy, którą musimy wykonać. Mamy problem z dzietnością, mamy problem z liczbą donacji, z kulturą oddawania krwi. Spada też liczba osób, które w ogóle mogą oddawać krew, a zapotrzebowanie bardzo rośnie. Dopóki nie dotrzemy do punktu, w którym opracujemy sztuczną krew, ten problem będzie się regularnie pogłębiał – mówi Jarosław Kaim.
Komentarze