Elektryczny przyjaciel [FELIETON]
Podrzucił na dłoni garść ziaren, lśniących metalicznie [...] i ciągnął: – Oczywiście, nie możesz liczyć na pomoc w sensie fizycznym, ale nie o nią przecież chodzi. Pokrzepiające uwagi, dobre i bystre rady, rozsądne refleksje, korzystne dla ciebie wskazania, napomnienia, przestrogi, jak również słowa otuchy, sentencje, dodające wiary we własne siły, oraz głębokie myśli, pozwalające sprostać każdej, jakiejkolwiek trudnej, a nawet groźnej sytuacji – oto tylko drobna część repertuaru moich elektroprzyjaciół. Są absolutnie oddani, wierni, stale przytomni, bo nigdy nie śpią, są też nad wyraz trwali, estetyczni, a sam widzisz, jacy poręczni! Więc jak, bierzesz tylko jednego? [Stanisław Lem, „Bajki robotów”, Wydawnictwo Literackie, 1964].
Zawsze mogę liczyć na duchowe wsparcie mojego mentora Stanisława Lema. Bohatera opowiadania „Przyjaciel Automateusza” miał natomiast nieustannie wspierać „elektryczny przyjaciel” o imieniu Wuch. Wystarczyło włożyć go do ucha. Automateusz wyruszył w daleką podróż statkiem, podczas której Wuch budził go o wyznaczonej godzinie łagodnie gwizdaną melodią, a w ciągu dnia zabawiał żartobliwymi historyjkami. Niestety, po kilku dniach przyjemną podróż przerwała wielka burza, która zatopiła statek. Automateusz cudem ocalał w szalupie, rzuconej przez fale na bezludną wyspę.
Na szczęście Wuch pozostał na swoim miejscu. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, więc Automateusz liczył na pomoc małego metalowego ziarenka. Miało ono dostęp do całości elektronicznie zapisanej wiedzy, a myśli przetwarzało miliony razy szybciej niż zwykłe roboty-osoby. Pierwszą logiczną poradą było przetrząśnięcie wyspy w poszukiwaniu skrzyń z rozbitego statku, pełnych narzędzi, broni i świętych ksiąg. Jakież było zaskoczenie Wucha, gdy okazało się, że na brzegu nie ma niczego z tych skarbów. Bogata literatura o życiu na
bezludnych wyspach dawała asystentowi przekonanie, że brzegi powinny być pełne sprzętów. Tymczasem na wyspie nie było nawet jaskini do urządzenia schronienia. Kolejne niedopasowanie rzeczywistości do logicznego rozumowania sztucznej inteligencji.
Wuch był istotą w 100% racjonalną, przyjął więc do wiadomości fakty. Analiza wykazała, że wyspa połączy się ze stałym lądem za 3 miliony lat, natomiast szansa na ocalenie przez statek wynosi jeden do czterystu tysięcy. Logiczną poradą dla Automateusza było, aby wszedł do wody i wciągnął haust słonej wody, wciąż idąc przed siebie. W ten sposób nieszczęsny robot miał uniknąć powolnego konania w mękach,
poprzedzonego pomieszaniem zmysłów. Wuch umiał argumentować – najpierw wyparuje smar ze stawów, słona wilgoć przyspieszy rdzewienie, upał rozgrzeje czerep, a potem już tylko bezmyślne odrętwienie i kolorowe kręgi przed oczami. Wkrótce nieszczęsny rozbitek będzie stertą zardzewiałego żelastwa.
Automateusz nie docenił przyjacielskiej porady Wucha, wyzywając go od najgorszych za nakłanianie do samobójstwa. Elektryczny przyjaciel miał dalsze argumenty: nie istniejesz w prawie wszystkich miejscach (oprócz tej nędznej skały), więc już teraz „prawie cię nie ma”, a śmierć przyniesie wiekuistą równowagę. Niepodważalna logika małego przyjaciela nie docierała jednak do rozbitka. Nie mogąc znieść porad Wucha, Automateusz wytrząsnął go z ucha, w ataku wściekłości próbując zniszczyć. W czasie tych szaleńczych prób zdarzyło się coś zupełnie irracjonalnego (przynajmniej dla elektrycznego przyjaciela) – na horyzoncie pojawił się statek. Przywołany wrzaskami i skokami rozbitka, wkrótce dobił do wyspy. Przed zatonięciem statku kapitan zdążył nadać sygnał S.O.S. i okolica była przeczesywana przez ekipy ratownicze. Automateusz chciał zostawić Wucha na wyspie, w końcu go jednak zabrał, aby dokończyć zemsty.
Komentarze