Partner serwisu
21 października 2014

Mniejszy ma zwykle pod górkę

Kategoria: Rozmowa z...

– Przemysł farmaceutyczny i wszystko, co się z nim wiąże, jest przeregulowane. W ten sposób zabija się naturalną chęć rozwoju biznesu. Czasem przepisy są niespójne, a do tego są nieadekwatne do polskiej rzeczywistości. Można by wiele rzeczy zrobić inaczej, prościej. Poza tym w UE istnieje lobbing dużego przemysłu – mówi Urszula Lech, prezes zarządu Laboratorium Galenowego Olsztyn.

Mniejszy ma zwykle pod górkę
  • Laboratorium Galenowe jest jedynym zakładem farmaceutycznym na Warmii i Mazurach. Dlaczego? Czy okolice Olsztyna to nie jest dobra lokalizacja dla fabryki leków?

Ta lokalizacja jest dobra jak każda inna, a taki stan rzeczy wynika raczej z historycznych oraz środowiskowych uwarunkowań. Warmia i Mazury to tereny od dziesiątków lat związane z działalnością rolniczą. Mamy piękne otoczenie, wiele lasów i jezior. Nie da się jednak żyć tylko świeżym powietrzem. Ludzie muszą mieć pracę, czuć się potrzebni i dowartościowani. W naszym regionie infrastruktura pozostawia niestety jeszcze wiele do życzenia – chodzi przede wszystkim o dobre drogi. Sytuacja jednak zmienia się na lepsze, zresztą tak jest w wielu innych miejscach
Polski. Muszę podkreślić, że spotykamy się z ogromną przychylnością naszych władz regionalnych. Bardzo zależy im na dalszym rozwoju naszej firmy i dobrej współpracy.

  • Pewnie wpłynęło to na decyzję o wybudowaniu w 2005 r. nowego zakładu produkcyjnego w Dywitach pod Olsztynem. Sześć lat później nastąpiła rozbudowa siedziby o nowe powierzchnie produkcyjne, magazynowe i biurowe. Czy w najbliższym czasie macie w planach kolejne inwestycje?

Rozwijać się trzeba cały czas. W nowych pomieszczeniach chcemy wytwarzać produkty, które są innowacyjne ze względu na zastosowaną technologię, formę podania czy użyte komponenty. W tej chwili inwestujemy przede wszystkim w nowe oprzyrządowanie, formaty, systemy bezpieczeństwa. Po prostu doposażamy się. Jako jedni z nielicznych zajmujemy się praktycznie większością znanych form farmaceutycznych.

  • Wytwarzacie płyny, podłoża maściowe, wyroby medyczne, leki gotowe, płyny dezynfekcyjne, suplementy diety... Co jest waszą specjalnością?

Właśnie ta dywersyfikacja. Obok własnych produktów, wytwarzamy również „na zewnątrz” – jesteśmy częścią grupy kapitałowej Eubioco. Chcemy być przygotowani na każde, nawet najbardziej nietypowe zlecenie. Jeden klient chce kapsułkę, drugi tabletkę, trzeci tabletkę z napisem, czwarty wyrób specyficznie zapakowany… W tej chwili na rynku generycznym firmy produkcyjne osiągnęły już zbliżony poziom jakości. Konkurować można więc tylko „innością”, np. formą podania oraz ceną.

  • Firmy farmaceutyczne prowadzą dziś optymalizację procesów i dążą do zwiększania efektywności wytwarzania. Co wy robicie w tym zakresie?

Takie działania są w dzisiejszych czasach niezbędne i wręcz konieczne. Optymalizacja procesów wytarzania związana jest m.in. z zastosowaniem nowoczesnych rozwiązań produkcyjnych. Nigdy nie jest tak, że w organizacji już nic nie da się poprawić. Doskonalenie jest procesem ciągłym. W ostatnim roku wprowadziliśmy kilka programów dotyczących organizacji w naszej firmie. Trzeba pamiętać, że jednym z najistotniejszych elementów w tej układance są ludzie. Ja mam to szczęście, że pracuję z właściwymi osobami na właściwym miejscu, a do tego młodymi i ambitnymi. Ma to dla mnie wielkie znaczenie.

  • „Spółka to moje dziecko, które rozwinęłam od podstaw” – powiedziała pani w jednym z wywiadów. Jak to wszystko się zaczęło? Jakie momenty z „życia tego dziecka” wspomina pani najlepiej?

Firma powstała w latach 80. ubiegłego wieku, towarzyszyłam jej od początku. W pierwszym okresie zatrudnialiśmy ok. 10 osób i zajmowaliśmy się produkcją maści i płynów dezynfekcyjnych – takich, które wcześnie były sporządzane w recepturze aptecznej. Przeszliśmy cały proces przystosowania do nowych wymogów Prawa farmaceutycznego, dwukrotnie zmienialiśmy swoją siedzibę, by w końcu zapuścić korzenie w podolsztyńskich Dywitach. Po drodze poszerzaliśmy nasze portfolio, uzyskaliśmy wszystkie niezbędne pozwolenia i certyfikaty, m.in. GMP. Staliśmy się firmą spełniającą najwyższe normy międzynarodowe w zakresie wytwarzania, badań klinicznych, rozwoju i kontroli leków, wyrobów medycznych, dermokosmetyków oraz suplementów diety. Skorzystaliśmy z dotacji unijnych w zakresie innowacyjnych rozwiązań dla maszyn, urządzeń oraz systemów. Zatrudnienie zwiększyliśmy 10-krotnie… Teraz to dziecko jest już dorosłe i żyje własnym życiem. Ja jedynie mogę się cieszyć, że ciągle się rozwija i osiąga coraz lepsze wyniki.

  • „Po godzinach” pełni pani funkcję konsula honorowego Litwy w Olsztynie. Jest pani pierwszą kobietą na tym stanowisku w Polsce. Dlaczego zdecydowała się pani złożyć kandydaturę?

W zasadzie to mnie znaleziono i poproszono, abym kandydowała. Nigdy nie miałam aspiracji dyplomatycznych.
Jeśli jednak można coś zrobić dla naszych małych ojczyzn, społeczności, to nie wypada odmówić. Z Litwą jestem związana biznesowo, sprzedajemy tam nasze produkty.

  • Czy odczuwacie obecną sytuację polityczną? Czy wpływa ona na funkcjonowanie firmy?

Na szczęście nie obserwujemy perturbacji na rynku. Leki, jako produkt zarejestrowany, powinny być obecne w obrocie. Nie wiemy jednak, co będzie dalej. Nie ukrywamy, że przymierzamy się do ekspansji i intensywnie myślimy właśnie o rynkach wschodnich, bo upatrujemy tam ogromne możliwości. Na zachodzie trudno jest nam konkurować, tam miejsce
zajął już ktoś inny. Pozostaje nam Europa wschodnia i południowa.

  • A kto jest waszym największym konkurentem w Polsce?

Ostatnimi czasy powstało wiele firm, które produkują wyłącznie na zlecenie. Zwykle mają wąskie specjalizacje, produkują jedynie wybrane formy suche, np. kapsułki miękkie-żelatynowe. A my, tak jak wcześniej wspominałam, chcielibyśmy być firmą oferującą szeroki wachlarz produktów i usług, choć trudno jest prowadzić taki biznes.
Nie chcemy nikomu wchodzić w drogę. Jest miejsce na rynku dla każdego. Tym bardziej, że marki własne stają się coraz bardziej popularne. Wprowadzają je sieci aptek czy dyskonty.

  • Czy produkujecie dla takich podmiotów?

Do dyskontów jest bardzo trudno wejść z tego względu, że mają restrykcyjne warunki, a praktycznie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Nie do końca nas przekonuje taka współpraca, choć nie ma co ukrywać – dyskonty mają ogromną moc sprzedażową.

  • Jakie są w tej chwili największe bariery rozwoju? Co postrzega pani jako zagrożenie?

Fiskalizm państwa. Przemysł farmaceutyczny i wszystko, co się z nim wiąże, jest przeregulowane. W ten sposób zabija się naturalną chęć rozwoju biznesu. Czasem przepisy UE są niespójne, niedostosowane do polskiej rzeczywistości. Można by wiele rzeczy zrobić inaczej, prościej. Poza tym w UE istnieje lobbing dużego przemysłu. Mniejszy ma zwykle pod górkę. Przykład może stanowić konieczność audytowania wytwórców API. Kiedyś wystarczyło, że dostaliśmy certyfikat potwierdzający zgodność z GMP.

  • Teraz sami musicie jechać do Chin lub Indii.

Sami, albo zlecić to wyspecjalizowanej firmie. To są ogromne koszty, szczególnie dla małych firm. Duży kupuje znacznie większe ilości, jest więc zupełnie inaczej przez dostawców postrzegany w audytach.

  • Czy w związku z obowiązkiem wytwarzania API zgodnie z GMP, ceny substancji czynnych poszły do góry?

Po pierwsze wielu producentów wycofało się z produkcji API, bo ta działalność nie była dla nich kluczowa. Na ich miejsce wchodzą inne podmioty. Mówią: „my to zrobimy”, ale cena tych surowców jest już zupełnie inna. Rozumiem, że standardy wytwarzania muszą być wysokie, ale przemysł farmaceutyczny chyba nie jest tak bogaty, jak myślą urzędnicy…

Rozmawiali: Patrycja Misterek i Przemysław Płonka

Fot.: BMP

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ