Partner serwisu
13 października 2015

Nigdy nie byłem formalistą

Kategoria: Rozmowa z...

Południowiec, przywiązujący ogromną wagę do ludzi i rodziny, z „miękkim” podejściem do pracowników, z wykształcenia ekonomista, zarządzający firmą farmaceutyczną w Europie Środkowo-Wschodniej.
O zmieniającym się SENSILAB opowiada Beno Dolžan – prezes zarządu fi rmy.

Nigdy nie byłem formalistą
  • Nowa fabryka robi wrażenie.

Dziękuję. Różnica między starą a nową lokalizacją byłaby jeszcze lepiej widoczna, gdybyśmy najpierw pojechali na ulicę Drewnowską w Łodzi, a później dopiero do Konstantynowa Łódzkiego. Tutaj wszystko jest szyte na miarę naszych potrzeb.

  • Kiedy zrodził się pomysł przenosin?

Gdy przejęliśmy Polfę Łódź w 2008 roku, SENSILAB stał się w 100% właścicielem fi rmy. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie możemy zostać w Łodzi, bo funkcjonowanie w centrum miasta w kilku oddzielnych budynkach było zupełnie nieekonomiczne. Nasza dawna działka ma ponad 3 hektary. Z jednej strony to duża wartość, a z drugiej – równie duże koszty utrzymania. Obecny teren Centrum Badawczo-Produkcyjnego SENSILAB w ŁSSE jest mniejszy, stoi na nim jedna bryła budynku, w której mieści się dział badawczy, kontroli jakości, produkcja, magazyn i biura. Dzięki odpowiedniemu projektowi poprawiliśmy wydajność i efektywność produkcji. Uważam, że wybór tej właśnie
lokalizacji był strzałem w dziesiątkę. Lokalne władze okazały się pomocne i bardzo zaangażowały się we współpracę. Nie mieliśmy problemów z uzbrojeniem działki czy uzyskaniem niezbędnych pozwoleń. Poza tym, mamy fajnych sąsiadów.

  • Mówi pan o Mabionie zza płotu?

Między innymi. Powstaje tu coraz więcej fabryk, gdyż taka lokalizacja i ŁSSE dają wiele korzyści. Po zakończeniu budowy obwodnicy Łodzi, będziemy praktycznie w sercu nie tylko Polski, ale i całej Europy. Oprócz tego korzystamy z preferencyjnych warunków dla biznesu.

  • Główna siedziba SENSILAB znajduje się w Luksemburgu.

Zgadza się. Aktualnie fi rma posiada trzy zakłady produkcyjne, działające w standardzie GMP, z czego zakład na ul. Drewnowskiej jest w tej chwili wygaszany. Trzecia fabryka znajduje się w Słowenii, ale jest znacznie mniejsza od tej w Konstantynowie Łódzkim. Wytwarzamy w niej produkty na potrzeby rynku lokalnego i Europy Południowej. Wolumeny sprzedaży poszczególnych produktów są tam zdecydowanie niższe, dlatego produkcja musi być bardziej elastyczna, a serie mniejsze.

  • Ale to w Słowenii firma jest liderem w segmencie consumer healthcare.

Tak. Wynika to z naszego sposobu funkcjonowania na tamtejszym rynku. W Słowenii działamy szerzej na rynku konsumenckim, mamy sieć własnych sklepów specjalistycznych, wszystkie pod marką SENSILAB, w których sprzedajemy szeroką gamę naszych produktów, w tym suplementy diety, zdrowe dodatki do żywności i żywność funkcjonalną. Udzielamy również porad dietetycznych. Podchodzimy do człowieka holistycznie, duży nacisk kładziemy na profi laktykę prozdrowotną. Swoje aktywności marketingowo-sprzedażowe prowadzimy również przez internet i call center. W ten sposób docieramy bezpośrednio do klienta, a to dla nas cel nadrzędny.

  • Jeżeli ten model tak dobrze się sprawdza, czy w planach macie wprowadzenie go w Polsce?

Rynki słoweński i polski, pomimo bliskości i wspólnych korzeni, różnią się wieloma elementami. W grudniu zeszłego roku w ramach strategii rozwoju sprzedaży na rynku polskim otworzyliśmy patronacki sklep SENSILAB w Warszawie w centrum handlowym Blue City. Jesteśmy zadowoleni z jego funkcjonowania. Rozwijamy również sprzedaż internetową. Zauważamy zmianę mentalność polskich pacjentów, którzy coraz większą uwagę przywiązują do profi laktyki. To bardzo pozytywna zmiana dla nas wszystkich, również ze względu na dalszy rozwój spółki.

  • Czy jeszcze jakieś elementy biznesu staracie się przenosić z jednego rynku na drugi?

Tak, ale nigdy nie na zasadzie „kopiuj-wklej”. Jeśli chodzi o kwestie marketingowe i sprzedażowe, większe kompetencje mamy w Słowenii. W Polsce specjalizujemy się w kwestiach rozwojowych, produkcyjnych i technologicznych. Łączymy kompetencje w ramach grupy.

  • A gdzie łatwiej robi się interesy – na południu Europy czy w Polsce?

Zależy, o czym mówimy. Południowa kultura pracy to mniej stresu, a więcej twórczych pomysłów, pracuje się, żeby żyć a nie odwrotnie. Osobiście znacznie bardziej mi to pasuje. W Polsce nieustannie próbujemy dogonić kogoś lub coś, stawiamy sobie coraz wyżej poprzeczkę na polu zawodowym i rodzinnym. Jeśli natomiast chodzi o kwestie formalne, sprawy urzędowe, regulacyjne, to Polska jest zdecydowanie bardziej przyjaznym krajem niż Słowenia. Są oczywiście pewne rzeczy, które mnie irytują, ale nie przypominam sobie sytuacji, w której mielibyśmy ewidentnie rzucane pod nogi jakieś kłody. Poza tym wielkość Polski, to większe możliwości dla rozwoju biznesu, choć jednocześnie wyższe koszty zaistnienia na rynku.

  • Pod jakimi względami wyróżnia się wasz nowy zakład?

To, co wyróżnia nasz zakład to przede wszystkim nowoczesne rozwiązania technologiczne i ludzie – doświadczeni pracownicy z wieloletnim stażem w branży – dzięki którym możemy realizować nasze cele. Cieszy
mnie, że cały zespół przeszedł z nami do nowego zakładu w Konstantynowie Łódzkim. Nasz nowy zakład wyposażyliśmy w dodatkowe maszyny, sprzęt laboratoryjny i rozwojowy. Perełki technologiczne wyszukuje nasz technolog – Cezary Wasilewski, który o ich możliwościach, wydajnościach i udogodnieniach potrafi opowiadać godzinami. Dla mnie ważne jest, że mamy stabilny zespół, wdrożyliśmy nowoczesne technologie i zautomatyzowaliśmy cały proces produkcyjny: od wejścia surowca do zwolnienia wyrobu gotowego. Naszą specjalnością są tabletki musujące, które wytwarzamy dla siebie i dla podmiotów zewnętrznych. Forma ta wymaga specyfi cznych warunków do produkcji. Spełnienie ich nie jest takie proste, a my wytwarzamy je zgodnie z GMP. Oprócz nowych rozwiązań produkcyjnych możemy pochwalić się w pełni zautomatyzowanym magazynem również konieczność zaplanowania płynnej przeprowadzki biura, laboratorium jakościowego, rozwojowego, produkcji oraz naszych pracowników. Oczywiście wiadome jest, że proces przenosin i transferu technologii wymaga bardzo właściwego planowania. Trzeba być przygotowanym na dynamicznie zmieniające się okoliczności, które trudno przewidzieć na początku procesu. W naszym przypadku dodatkowym wyzwaniem była terminowa realizacja zleceń produkcyjnych dla naszych klientów kontraktowych, szczególnie w zakresie produkcji leków. Podeszliśmy do sprawy systemowo, klienci nie odczuli problemów w dostawach. Przyznam jednak, że harmonogram przenosin musiał być wielokrotnie weryfikowany.

  • Czy przekazanie sterów ze strony pana ojca już nastąpiło?

Tak. Wspólnie przygotowywaliśmy się do tego przez kilka lat, ale sama zmiana na fotelu prezesa odbyła się dosyć płynnie. Do pewnego czasu specjalizowałem się w marketingu i sprzedaży, to bardzo ciekawe i kreatywne zagadnienia. Później, siłą rzeczy, przed objęciem nowego stanowiska, musiałem nauczyć się zarządzania operacyjnego i fi nansowego, za które odpowiadał kiedyś ojciec.

  • A czy korzysta pan z doświadczenia taty i radzi się go w trudnych sytuacjach?

Z racji tego, że mój tata jest z wykształcenia farmaceutą, na pewno z większą pasją podchodzi do rozwoju
leków, procesów technologicznych i zarządzania ich produkcją, aniżeli ja. Teraz więcej czasu spędza na Słowenii, dlatego w Konstantynowie Łódzkim zatrudniliśmy dyrektora zarządzającego – Leszka Raczkowskiego, który między innymi nadzorował ostateczny etap przeprowadzki do nowego zakładu w Konstantynowie.

  • Pana ojciec, jako farmaceuta i biznesmen, miał na firmę pomysł, który sukcesywnie realizował. Pan zapewne ma w głowie swój plan. Czy wasze wizje mocno się różnią?

Naszym pierwszorzędnym, wspólnym celem jest produkowanie leków i suplementów diety, które są jakościowo na najwyższym poziomie i które spełniają oczekiwania rynkowe. Druga ważna kwestia to lojalność i poczucie obowiązku wobec inwestorów, tym bardziej, że spółka powstała przy udziale kapitału wyłącznie rodziny i znajomych. Sama strategia fi rmy dość dynamicznie zmieniała się w ostatnim okresie. Zastanawialiśmy się, czy wejść na rynek typowych leków generycznych. Uznaliśmy jednak, że mała fi rma nie jest w stanie konkurować z dużymi graczami. Szukaliśmy więc nisz, na których moglibyśmy odnieść sukces. Wspólnie z ojcem i innymi udziałowcami uznaliśmy, że trzeba skupić się na budowaniu SENSILAB jako marki. Zainwestowaliśmy w nowoczesne zakłady produkcyjne, które mają znacznie większą wydajność niż stare fabryki. Postanowiliśmy również wzmocnić segment produkcji kontraktowej, a co za tym idzie – rozbudowaliśmy i doposażyliśmy dział badawczo-rozwojowy.

  • Czy pana zdaniem działalność R&D to już konieczność nawet w przypadku niewielkich firm farmaceutycznych?

Moim zdaniem konieczność. Sama produkcja tabletek już nie wystarcza. Dobra jakość produktu jest dzisiaj warunkiem koniecznym do tego, żeby w ogóle być na rynku. Czymś jednak trzeba się w tym gąszczu konkurencji wyróżniać. Mamy w grupie dwa zespoły R&D. Większy pracuje w Polsce i zajmuje się lekami OTC i Rx, a mniejszy – w Słowenii i skupia się głównie na rozwoju suplementów diety. W ostatnim czasie na badania i rozwój w Polsce wydaliśmy 2 mln złotych. Nadal stanowi to jednak ułamek procenta, jaki chcielibyśmy wydawać. Na pewno skorzystamy z nowego rozdania funduszy unijnych, bo to mocno stymuluje innowacje.

  • Firma to nie tylko urządzenia, maszyny, ściany, ale przede wszystkim ludzie.

Pracują u nas osoby, z którymi rozpoczęliśmy współpracę w 2008 roku i które pracowały w łódzkiej Polfie od lat. Są to pracownicy doświadczeni, dla których praca nie jest wyłącznie możliwością zarabiania pieniędzy, ale również pasją. Nie wyobrażam sobie budowy nowego zakładu bez ich wsparcia.

  • Czyli wiadomość o przeprowadzce przyjęli optymistycznie?

Oczywiście. Widzieli w tym szansę na własny rozwój. Jedynym minusem przeprowadzki jest konieczność dojazdów. Centrum Łodzi dla większości było znacznie wygodniejsze, choć i tutaj znajdziemy kilka plusów lokalizacji – proszę chociażby spojrzećprzez okno…

  • W ostatnim czasie wiele się u was zmieniło. Jak wyobraża pan sobie fi rmę za 10 lat?

Mam wiele marzeń, które mam nadzieję uda nam się zrealizować w grupie. Muszę przyznać, że nigdy nie byłem i nie będą formalistą, więc pisanie 10-letnich planów i hybrydowych strategii jest mi obce. Wierzę, że ważny jest cel i konsekwentne dążenie do jego osiągnięcia. Na powyższe pytanie jestem jednak w stanie odpowiedzieć całkiem konkretnie (śmiech). Jestem przekonany, że w ciągu najbliższych dwóch lat ze względu na rozwój firmy będziemy musieli powiększyć magazyn wysokiego składowania. Poza tym trzeba będzie doposażyć zakład o nowe maszyny i formaty produkcyjne, które pozwolą poszerzyć zakres usług kontraktowych. Za ok. 3 lata będziemy mieli 90% obciążenia linii. Produkcja kontraktowa będzie wtedy stanowiła nie więcej niż 30% całego obrotu. Nasze marki własne będą o wiele bardziej spersonalizowane niż dziś. Będziemy oferować leki i suplementy diety robione bardziej pod konkretną osobę niż grupę pacjentów.

Rozmawiali: Adam Grzeszczuk i Patrycja Misterek

Fot. Piotr Stopiński

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ