Słyniemy z szokowania
O kontrowersyjnych surowcach kosmetycznych i innych sposobach na wyróżnianie się na rynku opowiada Patricia Popławska – prezes zarządu Clareny – firmy produkującej kosmetyki do użytku profesjonalnego oraz urządzenia do zabiegów.
- Używa pani dużo kosmetyków?
Nie spędzam godzin przed lustrem i nie leżę całymi dniami na fotelu kosmetycznym, poddając się zabiegom upiększającym – choć tak moją pracę wyobrażają sobie niektórzy ludzie. Testuję na sobie nasze nowe produkty i moja ocena jest w tej kwestii decydująca. Jeśli jednak chodzi o codzienną pielęgnację skóry, to proszę mi wierzyć, nie robię nic ponadstandardowego w porównaniu do innych kobiet. Raczej skłaniałabym się ku powiedzeniu, że szewc bez butów chodzi.
- Szyła pani kolarskie spodenki i handlowała nimi na bazarze, co pozwoliło wynająć mieszkanie i kupić malucha. Skupowała pani bydło, sprzedawała mięso i po krótkim czasie stała się największym importerem bydła rzeźneg w Polsce. Następnie otworzyła we Wrocławiu drogerię, a dzisiaj zarządza fi rmą kosmetyczną. Skąd ten talent do robienia biznesu?
Po prostu się nie poddaję. Określam sobie cel i go realizuję. Moim zdaniem najważniejsze są tutaj: konsekwencja, pozytywne myślenie i działanie w zgodzie z samą sobą – intuicja odgrywa w biznesie ogromną rolę. Poza tym „nakręca mnie” rywalizacja, bo mam duszę sportowca. Nie wyobrażam sobie uprawiania jakiejkolwiek dyscypliny sportowej bez wzajemnego konkurowania i ścigania się z innymi.
- Gdyby więc Clarena była monopolistą na rynku kosmetyków profesjonalnych, to szybko by się pani znudziło zasiadanie na fotelu prezesa?
Nie chciałabym funkcjonować na takim rynku, bo jeśli osiąga się coś zbyt szybko lub zbyt łatwo, to człowiek nie docenia swoich sukcesów. To, czym się zajmuję, to nie jest stricte biznesem, bo według mnie korzyść z dokonania transakcji musi być zawsze po dwóch stronach: fi rmy i klienta. Poza tym nie jestem prezesem dla pieniędzy. Poprzez moją pracę po prostu się realizuję.
- A jakim jest pani szefem?
Wyznaję bardzo prostą zasadę. Jak jest dobrze, to chwalę, jak jest źle, to ganię, ale argumentuję, dlaczego jest źle. Może zabrzmi to śmiesznie, ale do pracowników mam podobne podejście jak do dzieci.
- Jak dokończyłaby pani zdanie: „Zarządzając firmą, należy unikać…”?
Mogłabym wymienić tutaj wiele rzeczy, ale po co? Nikt moich mądrości nie weźmie sobie do serca, bo człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach. Nie można skorzystać z czyjegoś doświadczenia. Trzeba wszystko przeżyć na własnej skórze, ale to jest właśnie w życiu najbardziej ciekawe.
- Wspomniana wcześniej drogeria, którą pani prowadziła, wyróżniała się na tamte czasy indywidualnym doborem kosmetyków przez profesjonalistów. Dzisiaj jest to już pewien standard. Co więc trzeba robić teraz, żeby się wyróżniać?
Disiaj jest dużo trudniej wymyślić coś innowacyjnego, bo wiele jest już dostępne, lub wiele zostało już zrobione. Sama cały czas szukam jakichś innowacyjnych rozwiązań w kosmetyce: nowych surowców, nowych sposobów na ich wykorzystanie, nowych urządzeń do zabiegów kosmetycznych… Sprawia mi to ogromną przyjemność.
Clarena jako jedyna fi rma kosmetyczna w Polsce ma swoją własną sieć dystrybucji. Nie sprzedajemy przez pośredników, przez hurtownie. Dzięki temu możemy zaoferować cenę niższą o marżę, zachowując wysoką jakość. Jest to jedna z cech, która pozwala nam się wyróżniać.
- A co pani myśli o wyróżnianiu się przez szokowanie?
Myślę, że w dzisiejszych czasach jest to konieczne, dlatego robimy to nieustannie. Powiedziałabym nawet, że Clarena słynie z szokowania na rynku kosmetyków profesjonalnych – oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kosmetyczka to dużo bardziej wymagający klient niż konsumentka, która używa produktów pielęgnacyjnych w domu i potrzebuje od nas innowacji, żeby móc zaproponować je swoim klientkom. Z tego względu nasze produkty muszą być po prostu lepsze i bardziej skuteczne niż te drogeryjne. I tak właśnie jest. Gdyby było inaczej, czy ktoś by za nie przepłacał?
- Czyli nie musicie bać się konkurencji?
Nie, a dlaczego mielibyśmy się bać? Uważam, że konkurencja to fantastyczny motywator, motor napędzający. Tak jak mówiłam wcześniej, rywalizacja jest niezbędna zarówno w sporcie, jak i w biznesie. To dzięki niej możemy iść do przodu i stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej. A to jest z korzyścią dla nas.
- Wracając do szokowania – czego można spodziewać się po Clarenie w najbliższym czasie?
Szokować trzeba umiejętnie, dlatego nie mogę zdradzić, nad czym pracujemy. Będzie to jednak równie kontrowersyjne, jak zastosowanie w kosmetykach jedwabiu z pajęczej sieci, jaskółczej śliny, śluzu ślimaka czy jadu węża. Wiele tego typu związków wykorzystaliśmy do kosmetyków jako pierwsi, bądź stosujemy jako jedyni w Europie.
- Innowacyjny, kontrowersyjny składnik – na to zwraca pani uwagę, wybierając kosmetyk dla siebie?
Często przywożę kosmetyki z podróży, są to zwykle produkty lokalnych marek. Od wielu lat nie kupuję kosmetyków ani w drogerii, ani w aptece, ani w sklepie. Jeśli już jednak sięgam po jakiś, to tylko po to, żeby zobaczyć opakowanie. Liczy się dla mnie m.in. aspekt wizualny i estetyczny. Chciałabym, aby opakowania
Clareny były w przyszłości jeszcze bardziej ekskluzywne.
- A propos przyszłości. Jakie plany?
Poszerzyliśmy ofertę o suplementy diety. Nowym trendem w kosmetyce jest bowiem nawilżanie od zewnątrz i od wewnątrz równocześnie. Na razie zlecamy wytwarzanie suplementów, ale myślimy o tym, żeby docelowo robić je w naszym zakładzie we Wrocławiu. Poczyniliśmy już w tym kierunku pierwsze kroki, ale zdobycie niezbędnych pozwoleń jest procesem długotrwałym.
Rozmawiała Patrycja Misterek
Fot. Clarena