Wstrzelanie się w rynek
– Należy znaleźć niszę i odpowiednio ją zagospodarować. Ale najważniejsze jest, żeby mieć dobry, czasem nawet banalny, pomysł – mówi dyrektor Emo-Farm Sp. z o.o. Barbara Białobrzeska, którą pytamy także o najnowsze inwestycje, funkcjonowanie firmy w korporacji i aktualne problemy branży.
Emo-Farm, Aflofarm, Polfa Pabianice, zakład produkcyjny Adamedu w Ksawerowie, Mabion...
Przejeżdżając przez okolice Łodzi można odnieść wrażenie, że nie jest to już stolica mody czy filmu, a zagłębie firm farmaceutycznych. Co je tu przyciąga?
Funkcjonujemy w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, która daje pomoc publiczną w postaci ulgi podatkowej. Płacimy po prostu mniej podatku dochodowego, a zwracane kwoty są różne w zależności od wielkości przedsiębiorstwa. Dzięki temu mamy większy zysk i możemy się rozwijać.
Jakim ostatnim zakupem możecie się pochwalić?
Niedawno nabyliśmy saszetkarkę. Maszyna ta stoi już w zakładzie i jest obecnie kwalifikowana. Nigdy nie pakowaliśmy w saszetki, nasza specjalność to tuby. Musieliśmy więc dobrze przygotować się do tej inwestycji – szczegółowo zbadać temat, pozyskać odpowiednią wiedzę, opracować specyfi kację użytkownika i nabyć maszynę zgodną z wymaganiami.
Teraz będziemy mogli pakować w saszetki produkty wewnątrzkorporacyjne, mamy również w planie wytwarzanie kontraktowe. Jest bowiem taka grupa wyrobów, np. kosmetyki bądź środki odkażające, które warto pakować w taki sposób. Obserwuje się małą konkurencyjność w tym zakresie, trudno znaleźć firmę posiadającą linię do pakowania produktów leczniczych w saszetki. Mamy więc szansę, aby dobrze „wstrzelić się” w rynek.
Intensywny marketing to nie wszystko, żeby mieć „hit” w swoim portfolio…
Należy jeszcze znaleźć niszę i odpowiednio ją zagospodarować. Tak właśnie było z naszym pierwszym produktem, czyli żelem do USG – nikt w Polsce nie wytwarzał takiego preparatu, a te zagraniczne były wtedy bardzo drogie.
Ważne jest, żeby mieć dobry, czasem nawet banalny, pomysł. Podam tutaj przykład produktów Altac-EMO i Rivel, które kiedyś były dostępne tylko w postaci tabletek – należało je rozkruszyć i zrobić roztwór. Opracowanie formy żelowej, niby nic skomplikowanego, okazało się strzałem w dziesiątkę. Znane produkty, ale w nowej postaci, błyskawicznie znalazły swoich zwolenników, którzy są im wierni do dziś.
Nie jest łatwo wpaść na taki pomysł, inaczej na rynku farmaceutycznym mielibyśmy same „hity”.
Trzeba być pasjonatem, farmaceutą z krwi i kości. Taki był właśnie docent Michał Ogiński – współwłaściciel firmy Emo-Farm. Pamiętam, że w kieszeni kamizelki nosił „małe podręczne laboratorium”, którego podstawowym sprzętem było mieszadełko do Cola-Cao. Wpadał czasem do laboratorium, coś sypał, dolewał, mieszał...
Rozmawiali: Patrycja Misterek i Przemysław Płonka
fot.: zasoby własne B. Białobrzeskiej
Cały wywiad z Barbarą Białobrzeską, dyrektorem Emo-Farm Sp. z o.o., przeczytają Państwo w magazynie "Przemysł Farmaceutyczny" nr 4-5/2013 zamów prenumeratę w wersji drukowanej lub elektronicznej |