Partner serwisu
13 listopada 2014

Nigdy nie założę długiej spódnicy

Kategoria: Ludzie farmacji

– Czasami marzy mi się, żeby prowadzić własny butik, taką poradnię stylizacyjną. Byłabym wtedy w siódmym niebie. Moja praca, którą też bardzo lubię, angażuje mnie jednak w 100% – mówi dyrektor zakładu Emo-Farm Sp. z o.o., Barbara Białobrzeska.

Nigdy nie założę długiej spódnicy
  • Na co dzień zarządza pani zakładem farmaceutycznym, z farmacji ma doktorat. Nie jest to jednak pani jedyne zainteresowanie. Dlaczego zakochała się pani w modzie?

Kiedy byłam małą dziewczynką dostałam od rodziców taką dziecinną maszynkę do szycia, na korbkę, która szyła ściegiem łańcuszkowym. Obszywałam na niej wszystkie moje lalki. Później dostałam od mamy prawdziwą maszynę, która służyła mi do tworzenia „kolekcji” dla siebie, a czasami dla koleżanek. Kupowałam znane w tamtych czasach pismo „Burda”. Leżałam na podłodze i odrysowywałam różne wykroje. Następnie ogołacałam mieszkanie z materiałów, nawet sztruksowych poszewek na poduszki i w ten sposób szmatki przetwarzałam na ciuchy. Rynek był ubogi, a ja chciałam mieć coś oryginalnego. Kiedyś ufarbowałam szydełkowe serwetki z kredensu i wszyłam je do ufarbowanej podkoszulki. Taki model był nieosiągalny w żadnym sklepie. To mi dawało radość. To była wtedy moja pasja.

  • Czy jest jakaś autostylizacja, którą zapamięta pani do końca życia?

W czasach tzw. posuchy, kiedy w sklepach nie było praktycznie nic, uszyłam sukienkę, której przeznaczeniem były tzw. wielkie wyjścia typu sylwester. Wykonana z elastycznego czarnego aksamitu stanowiła dobrą bazą do tworzenia kolejnych stylizacji. Jednego roku miała obcięte rękawy i wszyte koronkowe wstawki, w następnym roku, w miejscu wstawek wkomponowałam się złoty materiał. W jeszcze kolejnym – zmodernizowałam dół… W ten sposób powstało jakiś 8 odsłon, każda inna.

  • Czyli opłaciło się zainwestować w tę sukienkę?

Za każdym razem, robiąc kolejne stylizacje, byłam mocno podekscytowana, co z tego wyjdzie.Byłam wtedy megakreatywna. W sklepach nie było nic, a to, co udawało mi się stworzyć, to było naprawdę coś.

  • Jak określiłaby pani swój styl?

Śledzę trendy i staram się coś z nich przyswoić. Są jednak takie rzeczy, które zawsze będą w mojej szafie niezależnie od modowych „wytycznych”, np. ołówkowa spódnica do kolan, nigdy dłuższa, spodnie typu „marchewki”, przed kostkę, buty na obcasie i na platformie… Preferuję stroje podkreślające, a nie ukrywające sylwetkę. Jeżeli muszę czasami
ubrać się elegancko, to pilnuję, żeby była w stylizacji odrobina luzu – do marynarki podkoszulek, nigdy koszula, podciągnięte rękawy, biżuteria oszczędnie albo wcale… Nie lubię wyglądać i czuć się wystrojona. Wrażenie musi być takie, jakbym „od tak” wyciągnęła coś z szafy. Nie jest to jednak prawda, ponieważ wszystko wcześniej planuję.

  • Czy jest coś, czego nie założyłaby pani nawet za milion dolarów?

Tak – długa spódnica. W takim ubraniu w ogóle nie byłabym sobą.

  • Według pani, największy modowy kicz, to…

Nieprawdopodobnie długie i wąskie czubki butów. Był taki moment, kiedy były naprawdę karykaturalne. Nie dość, że zniekształcały stopę, to okazały się niewygodne i niezdrowe. Drugi taki modowy kicz to dla mnie przesadnie rozszerzane spodnie typu „szwedy”. Były mocno opięte u góry, wąskie w biodrach, a na dole miały wielgachną nogawkę – obowiązkowe 30 cm, a może więcej. Niestety uległam obu tym trendom. Dzisiaj gdy oglądam stare zdjęcia, wiem, że to był błąd.

  •  Patrzy pani najpierw na ubranie czy na metkę?

Metka nie interesuje mnie w ogóle i choć powszechnie kojarzy się z jakością, przestaje to jednak być regułą.

  • Czyją garderobę chętnie by pani przygarnęła?

Może zdziwię tu czytelników, ale bardzo podobały mi się stroje Marty Grycan, szczególnie sukienki. Były kobiece, ciekawie uszyte. Był taki czas, kiedy często pojawiała się w mediach. Jej stylizacje często były bliskie moim upodobaniom.

  • Podczas pracy, wyjazdów spotyka się pani z wieloma „ludźmi farmacji”. Jak ocenia pani ich styl?

Uczestnicząc w różnego rodzaju wydarzeniach branżowych, a także podczas spotkań biznesowych, obserwuję przypadki naprawdę bardzo dobrze ubranych ludzi, którzy mają na siebie pomysł. Bywa, że sama czerpię z nich inspiracje. Inni natomiast nie przywiązują wagi do tego co noszą. W farmacji, jak w każdym środowisku, są zarówno jedni, jak i drudzy.

  • Niewątpliwie moda jest pani pasją. W życiu wygrała jednak farmacja…

W momencie, w którym dokonywałam życiowych wyborów, było inaczej niż teraz. Kierunki związane z modą w ogóle nie były brane pod uwagę. Wybierało się studia, które zapewniały tzw. porządną robotę. Dzisiaj moda, styl, ubiór to tematy bardzo na czasie. Zamiłowanie do mody, poczucie smaku, wyobraźnia, kreatywność są w tej chwili cenione i są możliwości, żeby je rozwijać. Jednak tylko wybitne talenty mają szanse zaistnieć na trudnym modowym rynku. Czasami
marzy mi się, żeby prowadzić własny butik, taką poradnię stylizacyjną. Byłabym wtedy w siódmym niebie. Moja praca, którą też bardzo lubię, angażuje mnie jednak w 100%.

Rozmawiała Patrycja Misterek

Fot.: zasoby własne rozmówcy

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ